Za każdym razem kiedy pies coś spsoci, jego właściciel ma ochotę go skrzyczeć, żeby w ten sposób okazać swoje niezadowolenie a jednocześnie, bądźmy szczerzy, żeby wyładować złość. Jeśli się łudzi, że to pomoże i pies nigdy więcej tego nie zrobi – jest w błędzie.

Krzyk nigdy nie jest skuteczną metodą w wychowaniu psa. Po fakcie jest bez sensu, bo pies nie ma umiejętności wiązania kary (a krzyk jest dla niego karą) z jakimkolwiek działaniem z przeszłości. Nigdy nie zrozumie, że jego pan ruga go, bo po powrocie z pracy znalazł mokrą plamę na podłodze. Zrozumiałby to tylko wtedy, gdyby został skrzyczany w momencie siusiania. Jednak również wtedy nie powinno się na psa krzyczeć, bo osiągniemy jedynie, że się przestraszy, czyli pod względem wychowawczym nic, lub nawet gorzej, bo zacznie się bać, a to jest już bardzo poważny problem.
Nakrzyczenie na psa powoduje, że w tym momencie zaprzestanie działania, nie zmieni to jednak jego zachowania w przyszłości, bo choć otrzymał komunikat, że tu swoich potrzeb załatwiać nie wolno, nadal nie wie gdzie powinien to robić. Skutek jest więc represyjny a nie edukacyjny, a to nie daje żadnej szansy na rozwiązanie problemu. Dlatego zamiast krzyczeć, szybko niesiemy go na gazety lub do kuwety i jeśli tam skończy swoje dzieło, radośnie chwalimy i nagradzamy. Jest to inwestowanie w przyszłość, bo nie skupiamy się na winie, tylko pokazujemy psu, gdzie powinien załatwiać swoje potrzeby, żeby jego pan był zadowolony i wyraził to głaskaniem i smakołykiem.
Mając na uwadze walory edukacyjne, można również udać, że się przestępstwa nie zauważyło, dyskretnie zlikwidować kałużę a potem cały czas psa pilnować i kiedy tylko zacznie węszyć i szykować się do siusiania, zanieść go w wyznaczone miejsce, a kiedy z niego skorzysta nagrodzić. Bardzo wiele problemów wychowawczych ma swoje źródło w niezrozumieniu tego mechanizmu. Krzyk to dowód bezsilności, a właściciel musi być dla psa przywódcą i autorytetem.
Przemawiając do psa opiekun powinien używać dwóch rodzajów głosu:
- normalny, spokojny, który jest dla psa bardzo miły, uspokajający, opiekun używa go wtedy, kiedy chce pogadać z psem lub go pochwalić. Przemawianie do psa tym tonem daje mu poczucie bezpieczeństwa, podtrzymuje więź emocjonalną, bo pies czuje, że jego pan go chwali, jest z niego dumny i zadowolony. Taki ton nie motywuje do działania, służy do zacieśniania więzi z psem. W tym przypadku nie jest ważne co się do niego mówi, bo nie przekazujemy mu polecenia, ważna jest spokojna, miła modulacja głosu.
- stanowczy, rozkazujący, który pies powinien odebrać jako komunikat lub polecenie. Tym stanowczym ale spokojnym tonem właściciel wydaje psu zazwyczaj krótkie komendy, np. „na miejsce”, „siad”, „do mnie”. Ta informacja powinna być zwięzła i krótka i zawierać znane psu komendy. Pies musi dobrze właściciela zrozumieć, żeby wiedzieć czego od niego oczekuje i zrobić to, co mu polecił. Nie powinien mieć wątpliwości, że musi polecenie wykonać, za co już normalnym, ciepłym głosem powinien zostać pochwalony.

Głos rozkazujący nie może w żadnym przypadku przybierać formy krzyku, ten powinien pozostać w rezerwie, kiedy trzeba nagle zatrzymać psa, bo grozi mu jakieś niebezpieczeństwo. Jeśli więc idąc ulicą chcemy żeby się w określonym miejscu zatrzymał spokojnym, cichym głosem wydamy mu komendę „stój”, ale jeśli przechodząc przez jezdnię nagle zobaczymy jadący w naszym kierunku z dużą prędkością samochód, krzykniemy „stój”! Pies nie odbierze tego jako zwykłe polecenie, ale jako ostrzeżenie „uwaga, niebezpieczeństwo!” i z pewnością odpowiednio do sytuacji zareaguje. Wystarczy zmiana tonu, żeby sens przekazu był zupełnie inny. Pies przyzwyczajony na co dzień do krzyków może tego przekazu nie zrozumieć i na niego nie zareagować. Starajmy się więc mówić do psa jak najciszej, on ma znakomity słuch i naprawdę doskonale nas słyszy. Nie mówiąc o tym, że wrzeszczący i miotający się bez sensu właściciel wygląda po prostu niepoważnie – zarówno w oczach psa, jak i przechodniów.














