Strach u psa jest odczuciem normalnym, często nawet koniecznym i pożytecznym, bo ostrzega go przed niebezpieczeństwem, daje mu czas na jego ocenę i niejednokrotnie pozwala przeżyć. Gorzej jeśli strach się potęguje i pies boi się dosłownie wszystkiego. Przyczyną takiego stanu rzeczy są najczęściej traumatyczne przeżycia w okresie szczenięcym, zbyt wczesne odłączenie od matki, brak odpowiedniej socjalizacji a także różne błędy wychowawcze popełnione począwszy od drugiego miesiąca życia i wynikające stąd problemy z przystosowaniem się do nowego środowiska.

Okres dorastania to czas dla rozwoju psa najważniejszy, szczenię jest w tym czasie ciekawe świata, bo wszystko dla niego jest nowe. Jeśli jest odważne, ładuje się w różnego rodzaju kłopoty, ale nabiera doświadczenia. Jeśli jest lękliwe, lęki się kumulują, maluch wszystkiego się boi, co w przyszłości może się skończyć wynikającą ze strachu agresją. Zdarza się, że pies wysyła sprzeczne sygnały, widać, że czegoś się boi, ale jednocześnie jest tym zainteresowany. Właścicielowi, który nie umie tych znaków rozszyfrować, jest czasem trudno prawidłowo na nie zareagować. Podobnie człowiek ma nieraz sprzeczne odczucia: ma ochotę obcego psa pogłaskać, ale brak mu odwagi, bo nie wie jak pies na to zareaguje. Wynikający z tego wniosek jest prosty: najważniejsze jest wzajemne zrozumienie. Właściciel powinien obserwować psa, żeby prawidłowo odczytać jego reakcje i zachęcić go do właściwego zachowania. Jednocześnie powinien starać się postępować z psem konsekwentnie i wysyłać mu sygnały tak czytelne, żeby nie miał wątpliwości, czego od niego oczekuje.

Z każdym dniem w nowym domu pies powinien nabierać zaufania do swojego opiekuna, który w żadnym wypadku nie może go zawieść. Każde niepowstrzymanie nerwów na wodzy spowoduje, że nić porozumienia, jaka zaczęła się nawiązywać między psem i jego panem, może się bardzo osłabić. Jest sporo rzeczy, których szczenię się boi, ale opiekunowi musi ufać bez reszty. Jego nie może się bać, powinien go słuchać i czuć przed nim respekt, a to nie to samo.
Każdy pies ma swój indywidualny próg lęku, którego nigdy nie wolno pod pretekstem socjalizacji przekraczać. Jeśli boi się ulicznego ruchu, bo wychował się w domu na skraju miasta, trzeba go jak najwcześniej, ale bardzo spokojnie z nim oswajać, spacerując najpierw po mało ruchliwej ulicy poza godzinami szczytu, potem wybrać się w miejsca o bardziej natężonym ruchu, a dopiero kiedy tu czuje się już pewnie, zabrać go do śródmieścia. Nie wolno przeskakiwać etapów, tak długo jak wykazuje objawy lęku, nie wolno zmieniać otoczenia na bardziej ruchliwe, bo się ich nie pozbędzie. Dopiero kiedy przestanie zwracać uwagi na przejeżdżające samochody, można uznać, że ten poziom hałasu został już oswojony. Błędem jest pocieszanie psa, który czuje się niepewnie podczas spaceru, bo odbierze to jako akceptację swojego zachowania. Opiekun musi być spokojny i rozluźniony, wtedy jego spokój udzieli się psu.

Zadaniem właściciela jest ustalenie czego pies się boi, co często wcale nie jest takie proste. Potem trzeba powoli i spokojnie te lęki oswajać a nie wybijać mu je z głowy, zmuszając go krzykiem by robił to, co go przeraża, bo to się nie uda. Nie ma możliwości, żeby w ten sposób skłonić psa do przełamania lęku. Jedyne, co można i powinno się robić, to powoli i delikatnie podbudowywać jego samoocenę i utwierdzać go w przekonaniu, że nie ma się czego bać, a już z pewnością nie wtedy kiedy jest u boku swojego pana.














